Mimo, że autor cytatu z obrazka cierpiał na głębokie zaburzenia psychiczne, to z jego doświadczeń można czerpać garściami. Jest w moim mniemaniu bardzo inspirująca, pozwala na własne wnioski i interpretacje.
Jest czwartek, 2 maja. U mnie świeci słońce, jest 17 stopni. Muszę przyznać, że zawsze darzyłem ten miesiąc szczególnym sentymentem. Kiedyś, w czasach szkolnych w maju trwał już osiedlowy sezon piłkarski, do wakacji miesiąc.
Korzystając z niewątpliwie „najlepszego” dnia tygodnia jakim jest poniedziałek postanowiłem napisać trochę o KOMPLIKOWANIU sobie życia. Jakby już było za mało skomplikowane 🙂
Życie bywa zabawne, co nie? Dzisiaj jesteśmy, jutro nas nie ma. No, może nie jutro ale za jakiś długi czas. Wstajemy rano, egzystujemy, idziemy spać. Kochamy, śmiejemy się, płaczemy, kłócimy, godzimy albo i nie.
Witaj, dzisiaj trochę o motywacji, raczej wąsko, w sposób jaki ja to widzę. Na wstępie zaznaczę, że nie jestem zwolennikiem kołczingowego pitolenia w stylu „wszystko możesz, musisz tylko wyjść ze swojej strefy komfortu”.
Niech kamieniem rzuci ten, kto nigdy nie odczuwał lęku w stosunku do kogoś / czegoś. Jasne, pomyślisz. Lęk przed pająkami, lęk wysokości czy lęk przed ciasnymi pomieszczeniami. Ba, niektórzy nawet cierpią na ichtiofobię – nieuzasadniony lęk przed rybami.