Trzeba zacząć żyć. Natychmiast. Jest później niż się wydaje.
Buszując gdzieś po „internetach” natrafiłem na ten, z pozoru prosty tekst. Z jakąś dziwną refleksją pochyliłem się nad tymi słowami i pomyślałem, że nabazgrolę coś od siebie. Nie traktuj tego śmiertelnie poważnie
W myśl mojego ulubionego powiedzenia „Wczoraj do mnie nie należy, jutro jest niepewne – ważne to co tu i teraz” zacząłem się zastanawiać jak to właściwie jest z tym tu i teraz. Pierwsze o czym pomyślałem to marzenia. Wiesz, nie o tych w stylu „czerwone Ferrari” czy „czysta łosiemdziesiąt milionów ojro na koncie u Szwajcara”. Gdzieś tam w mojej głowie, którą porównam na potrzeby tekstu do domu, są pokoje w których przebywam i lubię przebywać. Jest też strych, do którego wchodzi się”raz na ruski rok”. Są tam rzeczy, których od długiego czasu nie potrzebuję i o których przyznam – szczerze zapomniałem. Jest stary, zakurzony regał, na którym leżą stare, zakurzone marzenia. Np o byciu strażakiem. Sportowcem.Strażakiem nie jestem, sportowcem bywałem. Marzyłem o gwarnym domu, pełnym ludzi i zwierząt. O stawie z rybkami i żabami rechocącymi parnym wieczorem. Wydawałoby się, ot zwykłe, proste marzenia. Cóż, przyszło dorosnąć, i te marzenia stawały się coraz cichsze i cichsze. Czasem zabrzęczą jak stara katarynka, żeby znowu zniknąć w odmętach codzienności. Kiedyś dużo pisałem, lubiłem to. Pisałem o wszystkim, czytałem wszystko. Nie pamiętam kiedy właściwie przestałem. Wtedy zaczęła się praca, której zresztą nie znosiłem, imprezki i alkohol. Pisać zacząłem, ale wiadomości na FB, a czytanie zamieniłem na telewizor i zalew chłamu w internecie. Zeszyty ze startymi tekstami znalazłem jakiś czas temu w pudełkach. Usiadłem i tak czytałem. I czas się zatrzymał. Jak miło było powrócić, choć na chwilę do starego świata. Obiecałem sobie wtedy że do tego wrócę i o dziwo wróciłem. Okazało się, że po dłuuuuuuugim czasie podpisywania się na jakiś tam dokumentach i czasem przepisywaniu jakiś rzeczy, potrafię nadal trzymać długopis. Nie zapomniałem liter i cyfer. Tak właściwie to nawet nie bolało i nie było też fajerwerków. Tak sobie zacząłem pisać i pisać, aż zacząłem kończyć swoją książkę. Pewnie jeszcze duuużo czasu upłynie zanim ją sobie prywatnie wydam w paru egzemplarzach, ale to uczucie. Ta satysfakcja. Poniekąd zacząłem wtedy w jakiś sposób żyć. Czy jest za późno? Traktuję to z przymrużeniem oka. Na posiadanie 25 lat w wieku 30 lat na pewno jest za późno. Ale lepiej późno niż później jak to powiedział kiedyś jeden pacjent do drugiego ( obaj po 50 . Pewne rzeczy nie wrócą ( oby ), pewne umarły śmiercią naturalną. Jeszcze inne się nie rozpoczęły i ok. Nie jestem zły z tego powodu. Daję czas czasowi, do czasu. Na chwilę, obecną cieszę się, że moje nogi prowadzą mnie powoli, ale do przodu. Czas postoju już się skończył. A mnie ta podróż się podoba A jak u Ciebie???