Mimo, że autor cytatu z obrazka cierpiał na głębokie zaburzenia psychiczne, to z jego doświadczeń można czerpać garściami. Jest w moim mniemaniu bardzo inspirująca, pozwala na własne wnioski i interpretacje. Przy okazji, tak sobie myślę, może być dobrym pytaniem, konkretnym celem poznania w podróży wgłąb siebie, lub jakąś odpowiedzią, bądź jej zarysem na zadawane przez nas pytania.
W jego teorii napotkałem się na pojęcie, które szczególnie mnie zastanawia. Być może dlatego, że mam mnóstwo pytań, do których nie wiem czy są odpowiedzi. Jednym z takich pytań jest to słynne „dlaczego?”.
Pojęciem tym jest indywidualna nieświadomość. Trudna nazwa, ale kryją pod tym zjawiska doskonale nam znane. O co chodzi?
Jung stwierdził, że w każdym z nas, głęboko ukryte, żyją swoim własnym życiem pewne treści, charakterystyczne dla każdego z nas jako jednostki, nie jako ogółu ludzkości. W odróżnieniu od świadomości, czyli JA – jestem, widzę, czuję, teraz, myślę, przytaczane przeze mnie treści pozostają w sferze nieświadomości, czyli mogą być poza granicami naszego empirycznego poznania, co jednak nie zmienia faktu, że czasem sobie o nich przypominamy, choć nie mamy na to wpływu.
Cóż to za tajemnicze treści trzymamy w tym naszym „umysłowym sejfie wątpliwej jakości” ( zerżnięte bezlitośnie z wiki )
– nieakceptowane społecznie pragnienia,
popędy,
– przeżycia czy urazy psychiczne niedopuszczane do świadomości, ale mające znaczny wpływ na życie i zachowanie człowieka,
– osobiste fantazje,zapomniane skutki oddziaływania środowiska, uczucia, myśli.
Zastanawiają mnie zwłaszcza kwestie przez nas wypierane, różnego rodzaju traumy, urazy itp. Ciekawe jest to, że zostały zepchnięte do nieświadomości, ale tam żyją. Nie kasują się jak dane na komputerze. Mówiąc po nasza języka. Czy miałeś tak, że leżąc na łóżku, nagle wpada Ci ta jedna uporczywa myśl? I lata jak ten komar? Wywołuje uczucie zażenowania? Miałem tak ostatnio, próbowałem zasnąć i nagle sobie przypomniałem jakieś głupstwo z czasów szkolnych. Samo wpadło mi do głowy. Nie myślałem o szkole przez długi czas, to skąd ta myśl? Dowodzenia Junga są fajną odpowiedzią na to pytanie. Masz w głowie pudełko do którego wrzucasz wszystko co niefajne i zamykasz. Rzeczy w tym pudełku trzepoczą i raz na jakiś czas ta szuflada się na chwilę otworzy i voilà. Sen odroczony na parę godzin
. Fajnie by było, gdyby to były tylko takie infantylne rzeczy jak szkoła. Obserwując doświadczenia innych, również swoje, często są to myśli grubszego kalibru. Np. przypomnienie sobie przeróżnych traum.
Sen również, jest sferą nieświadomą. Ostatnio mocno interesuję i zastanawiam się nad istotą lęków. Według Junga sny mogą projektować Twój lęk, ten ukryty, o którym myślałeś, że go nie ma, albo nie potrafiłeś nazwać. Sam nieraz tego doświadczyłem.
Pojawia się pytanie – po co?
Ano, odpowiedź jest prosta. Bądź interpretacja. Do walki, konfrontacji i przeciwdziałaniu temuż lękowi. Tak sobie myślę, że to kolejna cudowna parazdolność naszego organizmu – do samoleczenia. Zupełnie jak drzazga. Jeżeli Ci wejdzie, to dostajesz komunikat w postaci bólu, aż w końcu usuwasz ten kawałek skurczybyka .
Zmierzając do meritum. Każdy z nas ma mnóstwo lęków. Tych świadomych i tych nieświadomych. Niekiedy toczą nas przez całe życie. Jung zdawał sobie sprawę, że lęk jako „pasożyt” zaburza harmonię pomiędzy duszą, a ciałem. Innymi słowami mówiąc – pierniczy nam życie. Jednak nie jesteśmy wobec niego bezradni. Nawet ta ukryta nieświadomość daje nam jakieś znaki. W postaci snów, czy to jakiejś myśli, która ni stąd ni zowąd wpada do głowy i czyni spustoszenia. „Tam, gdzie istnieje lęk, tam pojawia się zadanie”. No właśnie. Nie jest to łatwe zadanie, ale podjęcie się go ( konfrontacja ) i uwolnienie się jest warte wszystkiego.